Król Artur ( Clive Owen) i jego siedmiu dzielnych rycerzy otrzymują od Imperium ostatnią misję do spełnienia. Mają uwodnić pewnego rzymskiego dostojnika z zajętych przez Sasów terenów. Podczas wyprawy drużyna odbija z rąk nieprzyjaciela młodą kobietę, Ginewrę ( Keira Knightley ), która okazuje się być królową plemienia Ceniony za dynamiczny styl Guy Ritchie reżyseruje epicki, przygodowy film fantasy Król Artur: Legenda miecza. Produkcja z Charliem Hunnamem w tytułowej roli prezentuje obrazoburcze podejście do klasycznej legendy o Excaliburze, śledząc drogę Artura z ulicy na tron. Opis. Akcja filmu dzieje się w V wieku naszej ery, w czasach kiedy nadchodzi kres zachodniej części Cesarstwa Rzymskiego. Siedmiu zasłużonych rycerzy Okrągłego Stołu wraca z trudnej 15-letniej misji po obiecaną wolność. Niestety, dostają kolejne, ale ostatnie już zadanie. Król Artur. King Arthur. 2004. 6,8 90 130 ocen dodaj film dodaj serial dodaj grę . Premiery filmowe: Cały ten seks online; Tutaj mamy problem gdyż YT ciągle pozbywa się filmu.Zapraszam do oglądania tu http://filmu.pl/krol-artur-legenda-miecza-2017-plWysoka jakość HD . ZparaszamyK Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Film opiera się na legendzie o Królu Arturze, Merlinie i rycerzach Okrągłego Stołu. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych ekranizacji, skupia się głównie na historycznym tle epoki, ukazując silną rolę polityczną Króla Artura... Reżyseria Antoine Fuqua Scenariusz Aktorzy Clive Owen, Keira Knightley, Ioan Gruffudd 28 osób lubi 8 osób chce obejrzeć. obejrzy 2 nagrody zobacz więcej Film opiera się na legendzie o Królu Arturze, Merlinie i rycerzach Okrągłego Stołu. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych ekranizacji, skupia się głównie na historycznym tle epoki, ukazując silną rolę polityczną Króla Artura... opis dystrybutora Gatunek Kostiumowy, Przygodowy, Dramat, Wojenny, Akcja, Historyczny Słowa kluczowe inwazja, zdrada, przyjaźń, zwłoki zobacz więcej Premiera 2004-07-23 (kino), 2004-07-07 (świat), 2005-01-26 (dvd) Dystrybutor Forum Film Poland Wytwórnia Touchstone PicturesJerry Bruckheimer FilmsGreen Hills Productions (koprodukcja) zobacz więcej Kraj produkcji Irlandia, USA, Wielka Brytania Inne tytuły Knights of the Roundtable (USA) (tytuł roboczy) Wiek od 12 lat Czas trwania 126 min. / wer. reż.: 140 minut Budżet 120 000 000 USD Nieco trudno przyzwyczaić się do nowej interpretacji historii Artura, ale właśnie dzięki świeżemu spojrzeniu na klasyczną legendę film jest w stanie zaciekawić widzów. przeczytaj recenzję To film o przyjaźni, wierności, obowiązku i odwadze. Przez przypadek bohaterowie noszą takie same imiona, jak postaci z pewnej znanej zachodnioeuropejskiej legendy. Ale w oglądaniu to nie przeszkadza. przeczytaj recenzję Nie mamy jeszcze recenzji użytkowników do tego filmu, bądź pierwszy i napisz recenzję. Ciekawostka Keira Knightley omal nie zabiła konia, kiedy podczas jednej ze scen strzelała z łuku. zobacz więcej Pressbook Możliwe spoilery Fuqua: Artur i ja — Niektórzy moi znajomi byli mocno zdziwieni, gdy dowiedzieli się, że mam kręcić film o królu Arturze – wspominał reżyser. – A mnie Artur był naprawdę bliski. Dlaczego? Otóż Fuqua od dzieciństwa uwielbiał filmy, których setki obejrzał w lokalnym kinie, a przede wszystkim w telewizji. Mieszkał na przedmieściach Pittsburgha – w dzielnicy, którą wprawdzie trudno nazwać... zobacz więcej Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji o filmie. Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu: NewsLiveAudioFotoVideoEncyklopediaAdresy FirmOgłoszeniaTwoje kontoWiadomości lokalne z miasta Stalowa Wola i Powiatu Stalowowolskiego. Najnowsze! Najszybciej!Kamera na żywo na panoramę Stalowej Woli na skrzyżowanie Al. Jana Pawła II z ul. KENNagrania audio, rozmowy z ciekawymi ludźmiFotografie z najważniejszych wydarzeń w Stalowej WoliKanał - Pierwsza stalowowolska telewizja internetowaEncyklopedia miasta Stalowa WolaZapowiedzi zbliżających się wydarzeń kulturalnychBaza adresowa najważniejszych firm i instytucji życia publicznegoBezpłatna baza ogłoszeń dla mieszkańców miasta Stalowa Wola jak i Powiatu StalowowolskiegoTwoje konto Król ArturKing Arthur (USA,Irlandia/2004)Akcja/Przygodowy - dozw. od 15 latCzas: 130 która stała się David Franzoni, John Lee HancockReżyseria: Antoine FuquaObsadaClive Owen - Król Artur Keira Knightley - Ginewra Ioan Gruffudd - Lancelot Stephen Dillane - Merlin Mads Mikkelsen - Tristan OpisArtur pragnie opuścić Brytanię i powrócić do Rzymu. Zanim jednak będzie mógł to zrobić musi spełnić ostatnią misję. To właśnie wtedy, wraz ze swoimi rycerzami - Lanclotem, Galahadem, Borsem, Tristanem i Gawainem, dochodzą do wniosku, że po upadku Imperium Rzymskiego Brytania potrzebować będzie przywódcy. Po przewodnictwem Merlina, dawnego wroga, oraz w towarzystwie pięknej Ginewry, Artur będzie musiał odnaleźć w sobie siłę, by odwrócić bieg artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy Kolejny raz specjaliści z Hollywood sięgają do wielkiej, epickiej legendy. Kolejny raz uruchamiają wielką machinę produkcyjną. Kolejny raz kuszą wielkimi nazwiskami. I kolejny raz im nie wychodzi. Rozmiary klęski są jednak dużo mniejsze niż w przypadku konkurencyjnej Troi, a film ogląda się bez znużenia. Co więc zawiodło tym razem? To, co zawsze zawodzi za oceanem – kiepski scenariusz w połączeniu z marnym aktorstwem i sztucznym obniżaniem granicy wiekowej do lat 12. Co zaś jest mocną stroną nowego Króla Artura? Bez wątpienia zdjęcia Sławomira Idziaka, muzyka Hansa Zimmera i rozmach całości gwarantowany przez Jerry’ego Bruckheimera. Jednym słowem: anomalii nie stwierdzono. Jest tak, jak być o królu Arturze i jego dzielnych rycerzach, pijących różnorakie trunki przy Okrągłym Stole, jest już od dawna nieco nieświeża, bo wykorzystywana wielokrotnie przez kino i literaturę. Ciężko jednak nowemu Królowi Arturowi zarzucić wtórność. A to być może za sprawą ciekawego początkowego założenia: robimy film o człowieku. Robimy film o wodzu. Robimy film mocno stąpający po ziemi. Czyli czary i zaklęcia zostawiamy u Warnera (wszak kilka Potterów do zrobienia jeszcze zostało), a sami bawimy się w odtwarzanie historii. Zresztą – jak uświadamia dziennikarzy dystrybutor – pierwsze podania o Artoriusie Castusie także pozbawione są całkowicie sfery magicznej. Wobec takich argumentów wypada więc jedynie zamilknąć i słuchać dalej mamy co następuje: Cesarstwo Rzymskie upada, zaś Artur i jego wojowie wręcz przeciwnie – rosną w siłę. Drużyna Artura jest jednak całkowicie zależna od Rzymu. Mimo to już wkrótce upadające imperium uczyni ich wolnymi ludźmi. Jednak zanim to nastąpi, czeka ich niestety standardowa, hollywoodzka “ostatnia misja”. Trzeba bowiem sprowadzić rzymskiego dostojnika wraz z rodziną w bezpieczne miejsce, zanim do pozycji horyzontalnej sprowadzą ich dzicy i nieokrzesani Sasi. Po drodze wypada oczywiście stanąć w szranki z barbarzyńcami (pretekst do wspaniałych scen batalistycznych), a następnie porzucić cnotliwe życie i zakochać się w Ginewrze (pretekst do nieśmiałych, bo dozwolonych od lat dwunastu scen miłosnych). I to w gruncie rzeczy wszystko…Scenarzysta Gladiatora pracę nad historią Artura traktował pewnie jako naturalny ciąg dalszy swojego wcześniejszego dzieła. Po Cesarstwie w rozkwicie nadszedł więc czas na Cesarstwo w odwrocie. Nowy film Franzoniego jednak nijak się ma do wspomnianego wcześniej Gladiatora. Król Artur jest po prostu poprawnym scenariuszem, trzymającym się klasycznych, hollywoodzkich zasad. A co za tym idzie, historia przedstawiona w filmie jest niesamowicie papierowa. Żadna z postaci nie ożywa na ekranie. Ożywają jedynie klisze: “dzielny i honorowy”, “piękna i waleczna”, “dziki i nieokrzesany”, “bogaty i obłudny” czy też “silny i poczciwy”. Pełen zestaw! Ta nieznośna poprawność bohaterów razi szczególnie w połączeniu z godnym naśladowania technicznym realizmem całej historii. Czyli do wyboru: brud, pot, chrzęst zbroi, atmosfera nieprzyjaznej, dzikiej przestrzeni i starych, zimnych fortec. Wszystko to oddane wprost ten chłód i brzydota nijak mają się do przesłodzonej, amerykańskiej, scenariuszowej papki. Skoro Bruckheimer chciał zrobić inny, bardziej realistyczny film o Arturze, to powinien zadbać nie tylko o chrzęst stali, ale także o nietypowy i oryginalny scenariusz. To jednak nie wszystko: jeśli już miał zamiar oddawać realia epoki, to powinien oddawać je w całości. Tymczasem Król Artur jest kompletnie bezkrwawy. Panowie na ekranie przebijają sobie mieczem raz nogę, raz tułów, w filmie zaś nadal zamiast czerwieni dominuje szarość. Skoro miał więc to być film familijny, to czemu usunięto z niego magię? Skoro Bruckheimer liczył na całe rodziny, to w jakim celu silił się na oddawanie realiów epoki? Twórcy byli więc niekonsekwentni. Dobre kino wymaga wybierania skrajności i wcielania w życie konkretnej wizji, ekipa Króla Artura poszła zaś środkiem. I to ich żeby raz na zawsze zamknąć listę skarg i wniosków – ostatnia kwestia: aktorstwo. W filmie mieli wystąpić z założenia zdolni aktorzy spoza Hollywood. I jeśli chodzi o odgrywającego główną rolę Clive’a Owena, to prawdą jest tylko to, że faktycznie nie pochodzi ze Stanów. Nie dość, że ma do zagrania kompletnie niewiarygodną postać (dobrą, prawą, honorową i współczującą, czyli jednym słowem bez charakteru), to jeszcze deklamuje swoje kwestie o miłości i honorze niczym wiersze na szkolnej akademii – z kamienną twarzą, silnym głosem i bez polotu. Ciężko więc uwierzyć Arturowi i ciężko go polubić. Legendarny wojownik w wersji Owena nie wyszedł bowiem jeszcze ze sfery legend i podań. A według twórców miało być przecież odwrotnie…Następnie Ginewra – Keira Knightley. Tu już dużo lepiej – cynicznie i z pomysłem. Dojść można więc do wniosku, że w tym związku to Artur był raczej pod pantoflem swej przyszłej żony. A może lepiej nie wnikać w niuanse królewskiego łoża… Warto wspomnieć także o roli Cedrica – brutalnego i dzikiego wodza Sasów. Ciężko o bardziej jednoznaczną postać, tymczasem wciela się w nią aktor z gruntu niejednoznaczny – jeden z ulubieńców Larsa von Triera – Stellan Skarsgard. Widocznie rola była popłatna i stanowiła dobrą zabawę. Postać Stellana wypadła dość wiarygodnie, trzeba jednak zaznaczyć, że kwestie Cedrica sprowadzały się w dużej mierze do miarowego porykiwania. Miejmy więc nadzieję, że bogaty już Skarsgard wróci jednak do kreacji nieco bardziej wpisyCzas przejść teraz do o wiele przyjemniejszych kwestii. Gdyby bowiem usunąć z filmu dialogi i zakazać aktorom wydawania z siebie dźwięków, oglądałoby się Króla Artura z zapartym tchem. Film jest bowiem po prostu piękny. Już dawno Amerykanie nie zaprezentowali tak doskonałego wizualnie obrazu. Szczególnie że ponoć stworzyli go bez zbytniego posiłkowania się komputerem. Stroje bohaterów, zbroje, komnaty, mury zamków, polany – wszystko wygląda perfekcyjnie i jest skrajnie realistyczne. Do tego naprawdę wspaniałe zdjęcia Sławomira Idziaka, które nadają nowemu Królowi Arturowi zabranej mu w scenariuszu magii. Idziak bowiem pięknie łączy barwy. Na ekranie doskonale uzupełniają się szarość, zieleń i biel. Operator posługuje się także na przemian zbliżeniami oraz płynnymi, panoramicznymi ruchami kamery. Oddaje w ten sposób zarówno pewne zamyślenie bohaterów, jak i niezwykłe tempo ekranowych Idziaka tworzą więc całą atmosferę filmu. Sprawiają, że wyróżnia się on mimo wszystko spośród całej reszty amerykańskich produkcji. Materiał stworzony przez polskiego operatora został także niezwykle perfekcyjnie zmontowany, szczególnie jeśli chodzi o diabelnie trudne ujęcia z pola walki. Sceny batalistyczne, a szczególnie słynna już scena na zamarzniętym jeziorze, to prawdziwy majstersztyk. Nie pamiętam innej produkcji, która w taki sposób łączyłaby w sobie magię przyrody z energią ekranowych potyczek. Pełen efektów komputerowych Władca Pierścieni startuje bowiem w nieco innej kategorii ze względu na sposób produkcji. I w tym miejscu naprawdę wielkie uznanie dla ogromu pracy pana Sławomira Idziaka. Ewentualny sukces filmu będzie bowiem głównie jego pejzażami Idziaka pięknie współgra także muzyka Hansa Zimmera, tak jak zawsze stanowiąca nieco podniosły, lecz zwięzły komentarz do tego, co się dzieje na ekranie. Zarówno komentując pejzaże polskiego operatora, agresję bitwy czy też mdłe i patetyczne kwestie samego Artura, Zimmer radzi sobie dobrze. Film ten powinno się więc obserwować i słuchać, lecz pod żadnym pozorem nie próbować oglądać. Scenariusz bowiem rozczarowuje, za to obraz i dźwięk powalają na kolana. Czyli wielki sukces i wielka porażka. A wszystko to umieszczone w jednym filmie…Na początku odwoływałem się do aktualnego, hollywoodzkiego trendu ekranizowania wielkich, epickich powieści. Zakończę zaś na innym, typowo amerykańskim zjawisku. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że Król Artur kończy się szczęśliwie. I w tle tego radosnego zakończenia słychać jedno tylko słowo: WOLNOŚĆ. Czy nie jest przypadkiem tak, że pod pretekstem wielkich, filmowych produkcji próbuje się Amerykanom sprzedać jedyną właściwą polityczną ideologię? Czy pod postaciami nieokrzesanych Sasów nie kryją się przypadkiem żołnierze światowego terroryzmu? Czy superprodukcje nie stają się powoli swoistą wielką, propagandową tubą polityczną? Czy nie przypomina to w końcu sytuacji sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy właściwa była tylko jedna ideologia i tylko taką ideologię sprzedawała oficjalna kultura? Tym razem Hollywood zdaje się jednak popierać Busha. Jeśli faktycznie wymowa Króla Artura ma drugie dno, to wstydźcie się towarzyszu Bruckheimer! Wstydźcie się! Albo rozrywka, albo polityka…Tekst z archiwum Legendy arturiańskie to tematyka, która co jakiś czas z różnym skutkiem powraca na srebrne ekrany. Zazwyczaj filmy opowiadające o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu nie są w stanie wybić się ponad przeciętność, a słowo, które najlepiej je charakteryzuje, to „nijakość”. Wystarczy wspomnieć o takich tytułach jak Rycerz króla Artura (1995), Król Artur (2004) z Clive’em Owenem w roli głównej czy też Ostatni legion (2007). Może nie były to filmy złe, ale żaden z nich nie zdołał na dłużej zadomowić się w świadomości widzów. Po kilku latach postanowiono opowiedzieć historię Artura na nowo, a za kamerą stanął sam Guy Ritchie. Czy to mogło się nie udać?Jestem wielkim fanem twórczości Guya Ritchiego. Porachunki oraz Przekręt uważam za klasykę gatunku. Co więcej, lubię nawet jego mniej udane filmy, jak chociażby ostatni Kryptonim Dlatego miałem spore oczekiwania względem jego najnowszego dzieła. Filmowi nie do końca udało się sprostać moim wysokim oczekiwaniom, co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z tytułem jest ostatnim bastionem broniącym się przed armią złych magów chcących zdobyć panowanie nad Anglią. Król Uther (Eric Bana) przy użyciu Excalibura odpiera ich atak, dzięki czemu w Brytanii na nowo zapanować ma pokój. Król nie spodziewał się jednak zdrady ze strony swego brata Vortigerna (Jude Law). Królewska para w ostatnich chwilach przed śmiercią ukrywa swego syna, Artura, w nadziei, że ten kiedyś wróci na należyty mu podoba mi się obsada. Charlie Hunnam sprawdza się dobrze w roli zawadiaki, który potrafi w dowolnej chwili rozładować napięcie ciętą ripostą, przy okazji kopiąc po tyłkach swych przeciwników. Za to Jude Law w roli obłąkanego i przesiąkniętego chęcią władzy króla jest już klasą samą w sobie. Nie widzimy go na ekranie zbyt często, ale kiedy już się na nim pojawia, to kradnie dla siebie całe sceny ze swoim udziałem. Drugi plan również sprawuje się nieźle. Àstrid Bergès-Frisbey jako Ginewra, Djimon Hounsou jako sir Bedivere oraz cała reszta nie schodzą poniżej pewnego lubicie styl Ritchiego, to podczas seansu Króla Artura poczujecie się jak ryba w wodzie. Charakterystyczny, teledyskowy montaż, w połączeniu z doskonałą muzyką sprawiają, że widz sztywnieje w fotelu jak po zażyciu jakiegoś nielegalnego specyfiku. Doskonałym przykładem talentu reżysera jest jedna z pierwszych scen, w której obserwujemy okres dojrzewania tytułowego bohatera. Jest krwiście, efektownie i przejrzyście. Wszystko to bez wypowiedzenia choćby jednego słowa – wystarczy energetyczna muzyka i odpowiedni montaż. Tego typu scen w filmie jest oczywiście więcej. Pełno tutaj charakterystycznego dla reżysera poczucia humoru, który trafia do mnie w stu procentach. Problemem jest to, co się dzieje pomiędzy tymi wszystkimi efektownymi ujęciami. Dialogi nie są tak błyskotliwe jak w Sherlocku Holmesie, bohaterowie drugiego planu nie są tak charakterystyczni jak w Porachunkach. Pojawiają się dłużyzny, a wiele scen jest przegadanych. Przez całą drugą część seansu miałem wrażenie, jakby twórcy za bardzo grzebali przy scenariuszu już na etapie produkcji, przez co w pewnym momencie film traci rytm i z każdą kolejną minutą, aż do słabiutkiego finału, efekt „wow” coraz bardziej zanika. Jest to zauważalne tym bardziej, że kuleją efekty specjalne, którymi pod koniec filmu jesteśmy wprost zalewani. Efekty nie kłuły mnie może w oczy tak bardzo jak podczas oglądania ostatnich dzieł DCEU, ale i tak ewidentnie albo zabrakło budżetu, albo zatrudniono do tej roboty nieodpowiednie osoby. Ostatnia scena walki bardziej przypomina średniej klasy CGI wyrwane z targów gier komputerowych niż widowisko kosztujące setki milionów Król Artur: Legenda miecza to niezły letni blockbuster, który moim zdaniem niesłusznie został zmiażdżony przez krytyków i widzów za oceanem. Mam nadzieję, że w Europie zyski z biletów będą jednak trochę większe. Chociaż Guy Ritchie bez wątpienia kręcił już lepsze filmy, to na tle konkurencji jego Król Artur prezentuje się świeżo, a stylistykę reżysera widać na każdym Jeżeli nie trawicie stylu Guya Ritchiego, odejmijcie od oceny 1 Król Artur: Legenda miecza Studio: Warner Bros. Gatunek: przygodowy, fantasy Data premiery: 16 czerwca 2017 Reżyseria:Guy Ritchie Scenariusz: Joby Harold, Guy Ritchie, Lionel Wigram Obsada: Charlie Hunnam, Jude Law, Djimon Hounsou, Eric Bana NASZA OCENA7/10PodsumowaniePlusy + montaż + muzyka + obsadaMinusy – efekty specjalne – nierówny scenariusz – zakończenie

król artur 2004 cały film